powrót strona główna A2 Świecko - Konin | Każdy kilometr ma znaczenie
Powrót

Nasze samochody są zawsze sprawne

Zwykle samochód w Polsce, pokonując średnio od 10 do 25 tysięcy kilometrów, przechodzi przegląd techniczny raz w roku. Każdy pojazd patrolujący Autostradę Wielkopolską wyrabia tę normę w nieco ponad miesiąc, przejeżdżając w ciągu doby ponad 600 km! W pracy na autostradzie, kiedy liczy się szybkość dojazdu i reakcji na potrzeby kierowcy oraz sprawność sprzętu, nie ma miejsca na usterki. Dlatego samochody patrolowe przechodzą przegląd techniczny co tydzień. Czuwa nad tym Andrzej Czechowski – jeden z 5 Mistrzów Warsztatu Obwodów Utrzymania Autostrady Eksploatacji. (www.aesa.pl)

– Samochody patrolowe są intensywnie eksploatowane. W ciągu doby pokonują setki kilometrów, Zatrzymują się właściwie tylko po to, by zmienili się w nich kierowcy. Dlatego tak ważne są częstsze przeglądy tych aut. Aby patrole mogły realizować sprawnie swoje zadania, sprzęt musi być zawsze w 100% sprawny . Na początku każdego tygodnia sprawdzamy wszystkie samochody patrolowe, aby mieć pewność, że w chwili, kiedy będą najbardziej potrzebne, np. podczas interwencji, nie zawiodą – tłumaczy Andrzej Czechowski.

Andrzej kieruje siedmioosobowym zespołem mechaników i elektromechaników, którzy regularnie dbają o stan floty samochodowej AESA, wliczając w to wozy patrolowe i ciężki sprzęt. Podczas dyżuru pracownicy warsztatu zawsze są w gotowości.

Przy przeglądach okresowych wymieniamy olej wraz z filtrami, w razie potrzeby klocki hamulcowe czy opony. Te części zamienne przy tak dużej eksploatacji zużywają się zdecydowanie szybciej niż w samochodach prywatnych – mówi Andrzej W warsztacie kontrolujemy też sprawność lamp błyskowych sygnalizacyjnych oraz tablicy zmiennej treści- urządzeń niezwykle ważnych dla zapewnienia bezpieczeństwa nie tylko naszych pracowników ale przede wszystkim osób podróżujących Autostradą Wielkopolską.

– W naszym warsztacie staramy się mieć najpotrzebniejsze części zamienne i materiały eksploatacyjne. Dzięki temu proste naprawy wykonujemy praktycznie od ręki ii auto może ruszać na patrol– tłumaczy Andrzej.

Mistrz warsztatu jest także mistrzem w innych dziedzinach. Wraz ze swoim zespołem wprowadził kilka przełomowych innowacji. Jedną z nich jest unikatowy w skali kraju mechanizm składania ograniczającego prędkość znaku B 33, umieszczanego na tablicy zamykającej U26A potocznie zwanej strzałą świetlną przekierowującą lub zamykającą ruch na określonym pasie, a montowaną na tyle ciężkiego sprzętu wykorzystywanego w trakcie prac utrzymaniowych wykonywanych na autostradzie..

Znak ograniczenia prędkości musi znajdować się nad tą tablicą. Jednak wówczas konstrukcja byłaby zbyt wysoka, aby pojazd mógł przejechać pod niektórymi mostami lub wiaduktami. Andrzej Czechowski i jego pracownicy opracowali mechanizm, który umożliwia bezpieczne złożenie znaku podczas jazdy i jego powrót do pierwotnej pozycji po przejechaniu pod mostem.

– Zależało nam na stworzeniu rozwiązania, które spełni wymogi techniczne określone w przepisach i jednocześnie usprawni prace moich kolegów. Dzięki temu mechanizmowi pracownik nie musi zatrzymywać auta, wysiadać z niego, aby zdemontować znak i ponawiać tej czynności po przejechaniu pod wiaduktem. Pamiętamy, że na autostradzie każde opuszczenie samochodu wiąże się z niebezpieczeństwem, bo po sąsiednich pasach pędzą inne auta – tłumaczy mistrz warsztatu.

To rozwiązanie, którego nie ma na żadnej innej autostradzie w Polsce. Zmniejsza ryzyko niebezpiecznych sytuacji, poprawia bezpieczeństwo pracowników utrzymania i widoczność oznakowania samochodów w każdych warunkach, co przekłada się na zapewnienie bezpieczeństwa wszystkich użytkowników autostrady.

Po pracy Andrzej Czechowski oddaje się swojej największej pasji, jaką są góry. Kilka lat temu zdobył najwyższy szczyt Afryki – Kilimandżaro.

– Miałem wtedy 55 lat. Jedyne co mnie interesowało w Tanzanii to Kilimandżaro. Moja żona myślała, że oszalałem, ale do końca we mnie wierzyła. Do tej wyprawy przygotowywałem się trekkingiem w Tatrach. W każdy weekend od marca do listopada chodziłem po górach, lub po lesie, korzystałem z bieżni . Biegałem słuchając muzyki. Kiedy już czułem, że jestem przygotowany do tego wyzwania kupiliśmy z grupą bilety na samolot i polecieliśmy. Przed wejściem na „moją górę” byliśmy jeszcze na safari, jednak dla mnie najważniejszy był ten szczyt . Wchodziliśmy na niego wspólnie z kolegą z pracy. Na zdobycie Kilimandżaro potrzebowaliśmy 4 dni. Stojąc na szczycie czułem satysfakcję. Tego uczucia nikt mi już nie odbierze – wspomina Andrzej.

Zdobycie Kilimandżaro było tylko potwierdzeniem silnego charakteru, samodyscypliny i odpowiedzialności Andrzeja, które na co dzień wykorzystuje także w pracy.